2015/01/07

DARK & WHITE









































Dzielimy czas między Opolem, a Warszawą. Kiedy nie ma nas w stolicy, to odpoczywamy na południu. Oboje jednak uwielbiamy podróżować. Szukamy nowych miejsc, inspiracji, natchnienia.
Nic tak nie odpręża jak pobyt w górach. Drewniany dom gdzieś obok jeziora otoczony szczytami. Pruszący śnieg i piękny biały pejzaż. Nasza rzeczywistość trochę różniła się od tej idyllicznej wizji zimowego górskiego krajobrazu. Dom z 1830 roku, w którym nocowaliśmy był oddalony od szlaku górskiego w znacznym stopniu i w dodatku skąpany w deszczu, temperatura była tu nieco wyższa niż w górach w związku z czym byliśmy skazani na wodę lejącą się z nieba. Pokój przestronny, dom ogromny. Byliśmy jedynymi lokatorami - miłe uczucie. Skrzypiące podłogi, wielkie belki i ciężkie stare okiennice. Stare płyty winylowe i piec. Czuć tutaj historię. Dokuczał nam jedynie panujący tu chłód, było naprawdę zimno, mimo włączonego ogrzewania.
Widok i to górskie powietrze jednak rekompensuje wszystkie te niedogodności. Wejście pod górę nie należało do łatwych. Strome podejście i przeraźliwie silny wiatr. Niejednokrotnie poczułam, że te moje 53 kilogramy w konfrontacji z naturą nie znaczą zupełnie nic. Małe pióreczko, które można zdmuchnąć raz na lewo, raz na prawo. Po drodze zaczął sypać śnieg. Zrobiła się zamieć. Tak, zdecydowanie lubię adrenalinę i muszę przyznać, że nawet mi się to podobało, mimo że twarz zbierała wszystko co spadało z nieba, ból jest przy tym ogromny. Ale warto. Widok zamarzniętego górskiego jeziora i tañczącego na lodzie śniegu w rytm wiatru, to widok bezcenny i wart każdego wysiłku. Nasze zmarznięte dłonie ogrzaliśmy w sąsiadującym z jeziorem schronisku. Ciepła herbata, to najlepsze co człowieka może spotkać w takich okolicznościach. Chwila na zagrzanie organizmu i pora na dalszą drogę. 
Karkonosze fascynują. Tutaj wraca się zawsze z takim samym wielkim pragnieniem. Ciągle jest mało.