2012/11/07

TEL AVIV 2.0










Spacerując ulicami izraelskiej 'aglomeracji' czuję się bezpiecznie.
Obecność wojska nie wywołuje we mnie już niepokoju, strachu. Każdorazowe wejście do centrum handlowego, na dworzec wiąże się z kontrolą bagażu, głębokim spojrzeniem w oczy. Kontrolują turystów, samych siebie, wszystkich. To napięcie polityczne daje się odczuć, tylko i wyłącznie w takich sytuacjach. Cywile chodzący z bronią. Nigdy nie celowałam w nich aparatem, bo podobno nie można im robić zdjęć (perspektywa kontroli mojego komputera na lotnisku i nieprzyjemności, które mogłyby z tego płynąć mocno mnie zniechęcały do robienia takich rzeczy). 
Izraelczycy są bardzo europejscy, pogodni, przyjaźni. Pewne stereotypy na ich temat głęboko zakorzenione w mojej głowie po prostu zniknęły. Mocno są przesiąknięci kulturą amerykańską (historia odgrywa tutaj ważne znaczenie). Inspirują się modą amerykańską, stylem, technologią. Każdy dzieciak ma iphon'a, a w szkołach już od najmłodszych lat  uczą się angielskiego. Nie spotkałam nikogo, kto by nie mówił w tym języku. Na ulicach  masa Amerykanów, niekoniecznie turystów. 
Miasto bardzo brudne, a z drugiej prężnie działające. Kontrast.
-
-
Jestem na wybrzeżu. Mój wzrok skierowany jest w morze. Za plecami mam 'wielki świat' tego narodu. Ich całe życie.